Chabo
Dołączył: 03 Mar 2006
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Wto 19:10, 19 Wrz 2006 Temat postu: Filmy |
|
|
W tym wątku możemy dzielic się swoimi wrażeniami dotyczącymi filmów, które widzieliśmy i/lub chcemy zobaczyć.
Inicjujac ten temat chciałem napisać kilka ciepłych słów o filmie, który już kilka tygodni temu zagościł na ekranach naszych kin. Mowa tutaj o Miami Vice, czyli produkcji nawiązującej do słynnego - także u nas - serialu pod tym samym tytułem.
Do kina zdecydowałem się zaprosić swoich rodziców i siostrę. Żonce też proponowałem, ale nie miała ochoty. W zasadzie to trochę się obawiałem, bo choć trailer z utworem Encore (Linking Park + Jay Z) w tle zrobił mi smaczku to jednak film ten miał mierzyć się z legendą gatunku, serialem, który uwielbiałem między innymi za klimat (w dużej mierze wynikajacy z muzyki). Fakt, uspokajała mnie nieco świadomość, że reżyserem tej produkcji jest Michael Mann, którego uznać można za "winnego" sukcesu serialu, ale jednocześnie borykać się musiałem ze świadomością, że w Crocketta wcielił się C. Farrell, którego nie cenię zbytnio jako aktora.
Po tradycyjnych kilkunastu minutach reklam rozpoczęła się...uczta. Film w pełni oddał klimat serialu, a obsadzeni w znanych z serialu rolach aktorzy sprawdzili się i stawili czoła dość wysokim oczekiwaniom. Ciekawa, choć jednocześnie typowa dla MV, fabuła wzbogacona pięknie prowadzoną kamerą i ozdobiona znakomicie dobraną muzyką.
No właśnie, chwilkę o muzyce. Zazwyczaj gardzę "albumowymi" soundtrackami (poza dosłownie paroma, a to głównie dzięki Ramirezowi i Tarantino). Wrzucanie do jednego worka niby "zainspirowanych" filmem utworów kilku bardziej i mniej znanych wykonawców daje bowiem na ogół ikłe nadzieję na właściwe odzwierciedlenie klimatu filmu. Tutaj było inaczej. Piosenki pojawiające się w filmie pięnie uzupełniały widoczny na ekranie obraz. Udało mi się już zdobyć kompletny soundtrack i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że moznaby go uznać za uzupełnienie albumu z soundtackiem serialowym (kiedyś bardzo popularnym, jeszcze na kasetach hihi). Budujacy dramatyzm "Auto rock" (Mogwai), mocny "Were no here" (także Mogwai), latynoski "Arranca" (Manzanita) czy melancholijny "One of these mornings" (Moby) na pierwszy "rzut" ucha nie pasują do siebie, ale jeśli widziało się film to cała ta zbieranina nabiera harmonii, której sucha się bardzo przyjemnie.
Wracając do pobytu w kinie...z sali nr 8 wyszedłem bardzo zadowolony. Moja rodzina także. Byliśmy bowiem na seansie filmu, który uznać można nie tylko za bardzo dobrą adaptację serialu, ale i potencjalny klasyk gatunku, jakim jest kryminał (bez wątpienia zaś półki zarezerwowanej dla filmów "o policjantach").
Post został pochwalony 0 razy
|
|